Autor |
Wiadomość |
Rofl |
|
|
Naughty |
|
|
894 |
|
|
Ertenjotedmo41 |
|
|
Anterhader |
|
|
Mihaeljason |
|
|
Sanela |
|
|
Anster |
|
|
Terted |
|
|
misi |
Wysłany: Wto 9:33, 09 Maj 2006 Temat postu: |
|
Można powiedzieć..., magisterkowicze... albo: nie ezermesterek, ale ezermagiszterek
|
|
|
tüdruk |
Wysłany: Pon 19:55, 08 Maj 2006 Temat postu: |
|
Na dodatek sa zajeci magisterkowaniem |
|
|
misi |
Wysłany: Nie 22:31, 07 Maj 2006 Temat postu: |
|
Tak, potwierdzam. 5 rok jest szalenie sympatyczny i fajny, tylko rozproszony po caaaałym świecie... a w szczególności w Budapeszcie ! |
|
|
tüdruk |
Wysłany: Nie 16:19, 07 Maj 2006 Temat postu: |
|
Piaty rok jest niesamowicie sympatyczny, ale jego wiekszosc przebywa aktualnie w pieknym miescie Budapeszcie i dlatego ötödévesek w krakowskiej katedrze sa slabo widoczni. Ale pozdrawiaja serdecznie! |
|
|
vladovladimir |
Wysłany: Czw 20:35, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
JEZU, jaki byk!
Oczywiście tam powinno byc "komiksów", ewentualnie "komiksu"...
Ehhh.....
Co wiosna robi z człowiekiem... |
|
|
vladovladimir |
Wysłany: Czw 20:33, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
O! Właśnie-to jest dobre pytanie
Pamiętam swoje przerażenie na pierwszym roku, kiedy nie rozumiałem wielu rzeczy(do cholery, po co w szinesu te dziwne kolory? Dlaczego Jean tak dziwnie ubrany?) Ale bardziej stresowałem się przedmiotami nie-hungarystycznymi, dośc powiedziec,ze językoznawstwo zaliczyłem na egzaminie z ostatnim wynikiem i to pewnie dlatego, że pani profesor troche mnie lubiła... Strasznie miło się zaskoczyłem atmosferą w katedrze-rodzina, csalad....Ale sesja letnia była strasznie męcząca...
Drugi rok to wiadomo-początki rozpasania, tzw permanentnego marazmu-jednym słowem wszystko było już znane...poza węgierskim! Kiedy wszystki wykłady zaczęły byc prowadzone w tym języku człowiek nagle dowiadywał się jak wiele jeszcze nie potrafi... Z drugiej strony miło widziec swoje postępy siedząc na takich zajęciach. Nagle rozumiemy co dziesiąte zdanie, co piąte, co trzecie....nad głową zapala się żarówka (gdybyśmy byli bohaterami komiksó-"hungaroman")
Trzeci rok jest troche inny od dwóch poprzednich-z racji jak zauważyła cysia stypendiów i rozpoczęcia prawdziwego życia-tzn jest więcej powodów, żeby opuszczac niektóre zajęcia, człowiek powoli zaczyna się kształtowac, mała ilośc osób na zajęciach też robi swoje... Śmiem twierdzic, że na trzecim roku tak naprawdę poznajemy dopiero naszych współtowarzyszy doli/niedoli*
*-niepotrzebne skreślic
Oczywiście, ja jestem z trzeciego roku zadowolony bardziej niż z drugiego, ale to już nie jest to samo co z kolei pierwszy...czyli apel do "pierwszaków": Ten rok zapamiętacie najbardziej, róbcie wszystko, żebyście zapamiętali go dobrze, to najważniejszy rok na tych studiach! Bo to jest sinusoida-pierwszy, trzeci i piąty to coś ważnego, wartego zapamiętania, uważniejszej pracy i nauki-drugi i czwarty(wg mnie) to czas
chwilowego spadku napięcia...
Aha, jeszcze jedno-cysia ma szczęscie-ja pamiętam, że na pierwszym roku byłem zawiedziony, że muszę wstawac na 8:30, czułem się jak w szkole...w tym roku mamy bardziej lajtowo z rozkładem zajęc...(tu składam podziękowania na ręce P.mgr Żołnierek-dozgonny szacunek) |
|
|
cysia |
Wysłany: Czw 18:49, 20 Kwi 2006 Temat postu: |
|
można by też to pytanie potraktować jako: na którym roku jest najfajniej?
na pierwszym było fajnie, bo wszystko było takie nowe - nowe miasto (dla niektórych oczywiście), nowi znajomi, nowy język, którego nauka na samym początku trochę mnie przeraziła - co to jest to mi ez? mi az? czemu tu nie ma czasownika i w ogóle o co chodzi potem jakoś się to załapało i było już spoko poza tym bardzo podobał mi się plan zajęć - najwcześniej z tego co pamiętam na 10, jeszcze nigdy się tak nie wyspałam, jak wtedy
na drugim roku od czasu do czasu trzeba wstawać na 8, ale powiedzmy, że to pomijam. myślę, że marudzić nie musimy. nasz węgierski jest już bardziej zaawansowany, można się jakoś dogadać, a z niektórymi nawet trzeba (przynajmniej próbować ). trochę brak mi powiewu tej nowości, ale w końcu zawsze można próbować dostać się na japoński... ah zapomniałabym, że dla mnie przecież zupełnie nowa i świeżutka jest łacina poza tym na drugim roku wszyscy się już dość dobrze znamy i jesteśmy raczej zgrani, azt hiszem... a co do plusów ujemnych, to ilość egzaminów i ich jakość (olv. trzeba się męczyć magyarul)
do trzeciego roku jeszcze nie dotarłam, ale kiedy sporo osób wyjeżdża na stypendia, to się to wszystko chyba trochę rozłazi... innych spostrzeżeń na razie nie mam
o czwartym i piątym roku trudno mi coś napisać. może starsi koledzy się wypowiedzą. ja chyba wyrobiłam swoją normę na jakieś kilka postów |
|
|
vladovladimir |
Wysłany: Wto 15:34, 18 Kwi 2006 Temat postu: POdziały i podziałeczki... |
|
No nie...nie twórzmy tutaj jakiś dziwnych rankingów, oki ?
Co do tego, czy drugi najważniejszy to oczywiście można się sprzeczac...
Wiadomo, że najważniejszy rok, to ten, który przyjdzie w przyszłym roku akademickim...!
Jeszcze raz proszę-admin powinien ten temat wykreślic, hungaryści to jedna zwarta masa, której jest tak mało, że powinna trzymac sie razem bez względu na rocznik!
NEM NEM SOHA !
NE NE NIKADA !
EI EI KUNAGI !
JO JO KURRE ! |
|
|
tataLeona |
Wysłany: Pon 21:22, 17 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Nie ma co się zastanawiać, który jest najfajniejszy. Każdy wie że I i III |
|
|
haniballecter123 |
Wysłany: Pon 18:02, 17 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Czy jest fajny?
Napewno jak kazdy inny hehehe |
|
|
haniballecter123 |
Wysłany: Pon 18:01, 17 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Na V roku jest bardzo malo osob, ja kojarze tylko 4 a czy jest ich wiecej tego nie wiem |
|
|